niedziela, 29 czerwca 2014

On

Mieszkał między jej prawym a lewym obojczykiem, trochę niżej, w tym ciepłym miejscu, w którym każda kobieta nosi swoją esencję,zapach ciała - aromat skóry wymieszany ze słodką wonią perfum,spływający małą kropelką w bardzo duszne dni. Śpiewała Mu i grała najładniejsze piosenki,ale wszystko było już tylko przywoływaniem dawnych wspomnień,cieniem wielkich wydarzeń i wzruszeń. Była teraz zupełnie inna, dorosła można powiedzieć, dookreślona. Kładli się spać po krótkiej, konwencjonalnej rozmowie i wstawali z szybkim dzień dobry. Czasem do Niego wzdychała i trochę nawet tęskniła, ale był w niej mur nie-czułości, racjonalności nie do przeskoczenia. Bardzo umiłowała w tym czasie spokój i kiedy wczoraj objawił się jej silnymi, męskimi rękami, kiedy znowu chciał ją porwać, kochać, dać jej wszystko i wszystko odwrócić,została w domu,gotowała obiad, zmywała naczynia, rozdarta na pół, bo nie umiała się dla Niego po-święcić,wstać wcześnie rano i zaryzykować,bo nie chciała wcale Miłości, ale świętego spokoju. Prosiła Go ze łzami w oczach o następną szansę, o miłość, o wybaczenie, ale On, kiedy chciał, umiał być bardzo daleki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz