czwartek, 24 października 2013

las

Są chwile, kiedy chciałabym stanąć przed twoją poczciwą gębą i cię spoliczkować, wybić z ciebie to samozadowolenie, spokój i dobre samopoczucie, przez samo to, że nie rozumiesz i w głowie ci się nie mieści doprowadzasz mnie do szału? do białej ściany, przed którą stoję a która nic nie wie, nie widzi, jest jej OBOJĘTNE jak zginę, tak czy owak, czy w plątaninie własnych przeczuć, myśli jasnych i nagłych, aż oczywistych, znajdę wyjście,wybiegnę..

..choć czasem nie jest lekko
i bolą stopy bose
nie wiem, co będzie ze mną
bo nie chcę już z powrotem.



środa, 23 października 2013

szaro na białym

Prowadziła zeszyty czyste, niepotrzebne, zapisane kaligraficznym pismem, granatowym atramentem na białym papierze,eleganckim piórem ze srebrną stalówką a do tego notatki poukładane w podpisanych foliach formatu a4, wszystko w tekturowej zamykanej teczce. Same notatki nie były nic warte, pogniecione kartki zapisane do połowy jakimiś cytatami z piosenek, imionami, a ostatnio wszystko to pełną błędów cyrylicą.
Tak nadrabiała stracone lata, kiedy schludne i ładne dziewczynki odrabiały sumiennie zadania domowe i nie wybiegały myślą w przód, bo to im myliło rachubę, nigdy nie pozwalały sobie pisać po marginesach, malować biedronek i niezdecydowanych krajobrazów, a kiedy zrobiły jakiś błąd,albo nie uważały na lekcji, przepisywały wszystko na czysto, w długie zimowe wieczory.
Z takich dziewczynek wyrastały kobiety takie jak P. ,wypatrywała tej idealnej, geometrycznej twarzy pod najbardziej artystycznym z wydziałów politechniki, jaką doskonałością zaskoczy ją dzisiaj? A może zobaczy ułamki strachu w oczach zbitych z tropu? Chciała wypatrzyć w niej ład, którego nie miała nigdy, porządek który czasami wygrywał z nudą a przecież zawsze do niej prowadził, chciała torturować i zachłysnąć się jej widokiem, praktycznym dotykiem rąk i zaginać ją co krok samodzielnością myślenia i bycia, która dla P., a a nawet - dla wszystkich prawie była oryginalnością zakrawającą o dziwaczność a już na pewno brak powagi i szacunku dla siebie.

***

Serce, którego nie można złamać przestało być sercem z plastiku 
a stało się sercem z kamienia albo sercem z ciała.
Wiedziała, że dojrzałość nie równa się brak czucia
a jednak była ostatnio jakaś chłodna i zapominalska
zapominała po prostu odebrać, odpisać, rozpamiętywać cierpieć i marzyć
nie bała się jakoś ciszy, nawet przed burzą, może umiała już tańczyć w deszczu 
a czuła się jak stuletnia wdowa

wszystko jedno.


poniedziałek, 7 października 2013

dom

Ten dom był kołowrotkiem
niedocenienia
wiatrakiem, którego skrzydła pchał wiatr
ciągłych pretensji i niedomówień
wszystko obracało się w szalonym wirze pracy, niedociągnięć,tymczasowości.
Tak było od czasu śmierci Annuszki
z nią odszedł święty spokój
ład i piękno tego miejsca.
Odtąd nie było prawdziwej miłości
coraz mniej gości wpadało
coraz bardziej spracowane były ręce, opuchnięte kolana
lęgła się wszechobecna niedołężność
i nikomu nie było tu dobrze.
I chociaż piękne było tu wszystko
zachody słońca porozrzucane w trawie jabłka dalekie puszczyki ciemne noce
tęsknota odbijała się głucho od ścian
krzyczała
zatwardzali serca i zaciskali rysy twarzy
napięte bolesne cierpliwe
na wszystko
gołe czereśnie z drżącymi listkami

cisnęły się łzy do oczu z nagłej sekundy
po-rozumienia.

"Dom to nie miejsce,lecz stan. 
Jestem bezdomna. Ćwiercią piersi oddycham znów."
K.N.