Prowadziła zeszyty czyste, niepotrzebne, zapisane kaligraficznym pismem, granatowym atramentem na białym papierze,eleganckim piórem ze srebrną stalówką a do tego notatki poukładane w podpisanych foliach formatu a4, wszystko w tekturowej zamykanej teczce. Same notatki nie były nic warte, pogniecione kartki zapisane do połowy jakimiś cytatami z piosenek, imionami, a ostatnio wszystko to pełną błędów cyrylicą.
Tak nadrabiała stracone lata, kiedy schludne i ładne dziewczynki odrabiały sumiennie zadania domowe i nie wybiegały myślą w przód, bo to im myliło rachubę, nigdy nie pozwalały sobie pisać po marginesach, malować biedronek i niezdecydowanych krajobrazów, a kiedy zrobiły jakiś błąd,albo nie uważały na lekcji, przepisywały wszystko na czysto, w długie zimowe wieczory.
Z takich dziewczynek wyrastały kobiety takie jak P. ,wypatrywała tej idealnej, geometrycznej twarzy pod najbardziej artystycznym z wydziałów politechniki, jaką doskonałością zaskoczy ją dzisiaj? A może zobaczy ułamki strachu w oczach zbitych z tropu? Chciała wypatrzyć w niej ład, którego nie miała nigdy, porządek który czasami wygrywał z nudą a przecież zawsze do niej prowadził, chciała torturować i zachłysnąć się jej widokiem, praktycznym dotykiem rąk i zaginać ją co krok samodzielnością myślenia i bycia, która dla P., a a nawet - dla wszystkich prawie była oryginalnością zakrawającą o dziwaczność a już na pewno brak powagi i szacunku dla siebie.
***
Serce, którego nie można złamać przestało być sercem z plastiku
a stało się sercem z kamienia albo sercem z ciała.
Wiedziała, że dojrzałość nie równa się brak czucia
a jednak była ostatnio jakaś chłodna i zapominalska
zapominała po prostu odebrać, odpisać, rozpamiętywać cierpieć i marzyć
nie bała się jakoś ciszy, nawet przed burzą, może umiała już tańczyć w deszczu
a czuła się jak stuletnia wdowa
wszystko jedno.