myślę sobie,że w życiu naprawdę nie chodzi o szczęście, ani o udany związek (miłość życia),ani o podróże, ani o życiową misję,ani o spełnienie i też nie o wieczną melancholię i poezję, bo to są wszystko STANY PRZEJŚCIOWE, w każdym nieszczęściu jest słodycz dna i spokój smutku a w każdym szczęściu i spełnionym marzeniu jest element pustki,strachu przed stratą i znudzeniem, które w końcu i tak przychodzi. Nie chodzi więc ani o szczęście ani o cierpienie, ani o święty spokój ale o MIŁOŚĆ, której nie umiemy sami z siebie wykrzesać ani poznać,o Miłość, której źródłem jest Bóg, absolutną i niepojętą, do której nie jesteśny zdolni,a która napełnia nasze martwe, egoistyczne życia duchem, ożywia, wyciąga z grobów,działa cuda, bez której jesteśmy tylko smutnym kawałkiem mięsa,niespokojnego i niemożliwego do zaspokojenia. Bez Niej jest w nas tyle bez-sensu, tyle smutku,tęsknot i to Wielkie Pragnienie Zatracania się-w fajkach, w piciu, w dotykaniu,w zapominaniu, w smutku, w Czymkolwiek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz