Wszyscy
wstrzymali oddech.
Nie było
wiadomo, czy woła człowiek,
czy też
zawodzi spóźniony ptak.
Ten sam
głos powtórzył się raz jeszcze,
wówczas
chłopcy zdecydowali się odkrzyknąć.
Przez
cichy uśpiony las,
przez noc
bieszczadzką szedł sygnał.
Jeśli to
człowiek – mógł go usłyszeć.
Jednakże
tamten głos już nie odezwał się więcej.
I właśnie
wówczas, gdy wszyscy zamilkli,
nasłuchując,
czy się nie odezwie,
mnie nagle
błysnęła inna myśl: też o sygnałach –
myśl ta
wróciła do mnie dzisiaj
pomiędzy
profilem Andrzeja
a wieżą
starego ratusza
w naszym
mieście –
dziś
między godziną piątą a szóstą po południu,
(...)
wówczas
myślałam o sygnałach, które nie mogą się z sobą spotkać.
A była to
myśl o Andrzeju i o mnie.
I
poczułam, jak trudno jest żyć.
Tej nocy
było mi tak strasznie ciężko,
choć była
to naprawdę wspaniała i pełna tajemnic natury noc bieszczadzka.
Wszystko
wokół zdawało mi się
tak bardzo
potrzebne
i tak
zharmonizowane z całością świata,
tylko
człowiek wytrącony i zagubiony.
Nie wiem
zresztą, czy każdy człowiek,
ale wiem
na pewno, że ja.
***
Teresa –
Teresa – Teresa –
jakby
punkt jakiś przedziwny moich dojrzewań –
już nie
pryzmat pozornych promieni,
ale
człowiek prawdziwego światła.
I wiem, że
nie mogę iść dalej.
Wiem, że
nie będę już szukał.
Drżę
tylko na myśl, że tak łatwo
mogłem ją
stracić.
Od kilku
lat szła obok mnie, a nie wiedziałem,
że to
właśnie ona idzie i dojrzewa.
Wzdragałem
się przyjąć to,
co
najwspanialszym dziś jest dla mnie darem.
Po kilku
latach widzę to wyraźnie,
że drogi,
które powinny się rozbiec,
zbliżyły
nas właśnie do siebie.
Tych kilka
lat to czas bezcenny,
by
zorientować się w skomplikowanej
mapie
sygnałów i znaków.
Tak
trzeba.
[K. Wojtyła - Przed sklepem jubilera]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz